niedziela, 15 stycznia 2017

Ale akcja!

Tydzień tej był pełen niezapomnianych przeżyć począwszy od egzaminu do spotkania z Sebixem kończąc.
Z dniem 9 miał wejść nowy plan zajęć. Poza salami wszystko było po staremu. W związku z tym, że były próbne matury dużo lekcji nam poprzepadało. Super! Jestem Ciekawa jak poszło Tuptusiowi i Ninjy, bo zdawali w tym roku akurat. Niektóre przedmioty podobno mega łatwe, jednak zdarzały się takie, które były czarną magią. Tak się śmiesznie złożyło, że gdy oni zdawali język angielski, ja akurat miałam "egzamin poprawkowy" z tego języka. Była to środa. Kolejny dzień pełen prób i przygotowań do wtorkowej wizyty ważnych osobistości, w tym Ministra Dziedziczaka. Co z tego, iż nasz występ trwa zaledwie 15 minut, musimy umieć wszystko perfekcyjnie. Aspirant kierujący całą akcją naprawdę miał świetny pomysł. Pierwsi jesteśmy my- wojskowi. Prezentujemy chwyty kata i samoobronę, w której ja mam swoje 2 minuty z Czarodziejem i jeszcze 3 innymi zespołami po 2 osoby.

Kolejnie policja pokazuje swoje ruchy z bronią i... AKCJA! ATAK NA PREZYDENTA! Tak, atak na prezydenta, a dokładniej na Prezydentową Miasta Leszna. Nie jestem pewna czy się uda na prawdziwej osobistości, czy będzie podstawiona, ale naprawdę rozegra się akcja niczym z filmu kryminalnego. Będzie strzelanie, ranni, a nawet zabici. Strażacy zjadą z góry na linach i przystąpią do pomocy i reanimacji. Będzie się działo, aż żałuję, że nie mogę wam tego pokazać. Po wszystkim będzie zbiórka wszystkich klas, "aktorów" i udamy się na jakiś tam wykład. W poniedziałek i jeszcze przed samym przyjazdem we wtorek będzie dużo prób byle Minister był zadowolony i przyznał nam dotacje na kursy. Sami na siebie musimy zapracować, tym razem nikt nam nie pomoże.
Czwartek i piątek praktycznie niczym się nie różniły od zwykłych dni. Jednakże ten ostatni po powrocie ze szkoły był dla mnie jak i wszystkich domowników bardzo pracowity. Wszystko musiało być perfekcyjne na pierwszy przyjazd do mnie Sebixa. Żeby było śmieszne w trakcie ścierania kurzu zrzuciłam lampę. Taty nie było w domu a lampa na kabelku wisieć nie mogła, także ja trzymałam, a mama biegała po sąsiadach i szukała pomocy. Koniec końców zdjęliśmy ją całkiem i kolejnego dnia tata się musiał głowić co dalej, a czas uciekał.
Sobota godzina 6.40, nie mogłam już spać, nerwy jak i ekscytacja na to nie pozwalały. Miałam prawie 2h by zrobić się na bóstwo, ale wyszło przeciętnie jak zawsze. Makijaż, loki, strój, a nawet inny kolor włosów, wszystko by być najpiękniejszą dla swojej Miłości. Czas leciał strasznie szybko. Będąc na dworcu, stojąc na peronie już chciałam by nadjechał w końcu ten pociąg. Po komunikacie: " Pociąg Intercity z Zakopanego, Katowic przez Wrocław Główny, Rawicz, Leszno, Poznań Główny do Słupska, Kołobrzegu wjedzie na tor 1 przy peronie II. Pociąg jest objęty obowiązkową rezerwacją miejsc. Wagony 5-9 znajdują się na początku składu pociągu, a wagony od 10-13 znajdują się na końcu składu pociągu. Prosimy nie zbliżać się do krawędzi peronu" tak się składa stanęłam perfekcyjnie tam, gdzie wysiadał Sebix. Bagażu miał jak na kilka dni, a przyjechał na zaledwie 12h.

Powiem tak, nie spodobała mi się ta zamiana ról. Wolę jednak ja wysiadać i biec w jego kierunku, niż stać i czekać aż on wysiądzie. Nowy rok, nowi my i teraz będziemy jeździć do siebie na zmianę. Ogólnie byczek wpadł na świetny pomysł by kolejny wyjazd wyglądał tak, że w piątek przykładowo ja przyjeżdżam do niego a kolejnego On do mnie. Najlepsze wyjście, bo każdy będzie zadowolony.
Będąc u mnie strasznie mu się podobało. Miasto może nie za duże, jednak niedługo powiększa swoje granice, za to ciche i spokojne. Porównał je nawet do Karpacza. Super mi to stwierdzenie słyszeć, bo to miejsce w górach, też mi się podoba. Pokazałam mu praktycznie wszystko, od zabytków po markety, wszędzie gdzie chciał tak szliśmy. Przez cały czas miał włączoną aplikację liczącą kroki, tyle co tutaj, chyba jeszcze nigdy nie przeszedł. Byliśmy bardzo fit, szczególnie po tak dużym i smacznym obiedzie. Zbliżając się do domu coraz bardziej się bałam. Po wejściu do domu ładnie się przedstawił, dał małe podarunki i poszliśmy do mnie do pokoju. Pokazałam mu moje rysunki. Zamarł. Odebrało mu na chwilę mowę, jednak po chwili zaczął już wytykać błędy- cały on. Gdy spróbował ciasta jakie wycudowała moja mama momentalnie chciał przepis.

Jadąc do siebie nabrał pełno jedzenia, by w swoich stronach przedstawić ten smak. Obowiązkowo musi dostać przepisy. W trakcie obiadu tak się rozgadał , że z dobrą godzinę opowiadał. Tak cudownie mi się go słuchało. Mógłby nie przestawać, tak ciekawie opowiadał o swojej pracy i nie tylko. Moją mamę kupił na pewno. Pochwalił jedzenie , a później jak poszłam się przebrać potajemnie nawet próbował dostać przepis. No no no..bo będę zazdrosna. Ale nie no, mega mnie cieszy, ze mu się tak bardzo podobało. Jeszcze nigdy takiego zadowolonego go nie widziałam, niestety na dworcu czas prysł, bo Miungwa musiała stroić foszki. Nie wiem co mi się stało, wzięło się tak znikąd i zepsuło całą magię. Zniszczyłam wszystko. Jak ja mogłam się tak zachować? (Już nie licząc, ze go biłam i dość boleśnie szczypałam). Pytam się jak?
Pociąg przyjechał przed czasem, wsiadł i tak czekaliśmy na odjazd. Koszmarne uczucie. Nienawidzę się żegnać. Po każdej stronie tak samo boli, czy to stojąc w drzwiach, czy na peronie. Czy my naprawdę musimy się rozstawać? Nie możemy zostać w jednym miejscu już na zawsze? No na razie nie, ale za kilka lat mam nadzieję, że się uda.

I tak oto minął kolejny tydzień z mojego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz