czwartek, 1 czerwca 2017

The end

Jestem strasznie nieśmiała i naiwna. Nie umiem powiedzieć w twarz tego co mibsie nie podoba. Zwykle wspominam raz... Wiecej sie nie opłaca.
Przepraszam ale to juz koniec. Tyle razy slyszalam juz o poprawie, tyle rzekomych zmian mialo wejsc i gdzie to wszystko jest? Ja juz naprawde nie mam nerwow do tego. Sama tez nie jestem idealna ale potrzebuje autorytetu a skad mam go wziac jak jestes takim egoista?
Kocham, kochalam i bede kochac, na zawsze na wieki i bedziesz w moim sercu jednakze prosze zostaw mnie. Ja nie moge tego zrobic ale Ty mozesz. Prosze. Czuje sie jak w klatce. Zdejmij ten ciezar ze mnie.
Dziekuje za te cudowne 1,5 roku i wspaniałe chwile. Niestety ja nie mam prawa do szczescia. Gdzie ja jak mi nawet zabrania sie jesc? Duzo rzeczy mi nie wolno.. Wedlug mnie nawet zyc mi sie powinno zakazac
Nie chce byc dla nikigo obciazeniem. Niedlugo sie to zmieni. Bedzie po wszystkim. Kazdy odczuje ulge gdy mnie juz tutaj nie bedzie.
Sadzisz ze tego nie zrobie? Ze nie popepnie samobojstwa? Ehh kiedys moze nie ale czasy sie zmienily tylko ludzie sa tak samo podli.
Zegnaj i do zobaczenia po drugiej stronie.

CZY TO JUŻ KONIEC?

W ostatnim czasie przechodze wiele zmian. Nie jestem na nie jeszcze gotowa. Nie radze sobie. Wszystko mnie przerasta. Potrzebuje pomocy ale nikt nie potrafi mi pomóc.
Dokładnie 2 lata temu zawalił mi sie świat. Myślą przewodnią było samobójstwo. W sumie do dzisiaj jest. Nie chce mi się już żyć.. po co? By być dalej poniżaną i wykorzystywaną? Chyba się nie opłaca.
Wszystko co robie, robię to z sercem, ale dużo ludzi tego nie docenia. Chcą więcej i więcej, mimo że czasami musze poświęcić nawet swoje zdrowie by im było dobrze, a i tak mają mnie gdzieś A co dostaje w zamian, o ile dostaje? NIC. Wymuszone słowa "Jesteś kochana" brzmią w moim mniemaniu jak " jestes juz nie potrzebna. idz sie zabij. spierdalaj"
Pamiętam to jak wczoraj utratę najważniejszej dla mnie osoby. Mimo ze fizycznie nadal z nia zyje pod jednym dachem to duchem juz jej nie ma. Pozostało coś bez uczuć. Coś co mysli tylko o sobie i ma gdzieś to, że nie radze sobie z tą zmianą do dziś. Inna równie ważna osoba wyrzekła się mnie już dużo wcześniej. Na tę myśl łzy same napływają mi do oczu. Jak to się mogło stać, że kiedyś byłam dla nich kimś a dzisiaj jestem już nikim? Nie potrzeba już mnie. Już można tak żyć jak to coś zwane mną w zyciu do niczego już nie służy, tylko "przynieś"" podaj"" pozamiataj".
Karałam się już na wszelakie sposoby. Wiem ze to jest złe ale jak mam inaczej? Potrzebuje pomocy specjalisty.. nie tylko lekarze, nauczyciele ale nawet i ksiądz w konfesjonale tak uważa... ale nie mogę, bo ktoś uwaza ze wymyślam, a sama nie jestem w stanie tego załatwić. To ja sobie wymyśliłam ze ktos nie panuje nad sobą i musze sie opiekować kosztem braku znajomych, wspomnien,a nawet chwili radosci?
Prawda. nie mam zadnych znajomych. Zamykam się w sobie. Wycieczki szkolne? nie jeżdże nawet jak sa za darmo.. dlaczego? Bo musze stać sie dorosła i odpowiadać za kogoś kto nie może. "Jesteś jeszcze dzieckiem. Nie możesz odpowiadać za dorosłego!"-Tia... Niestety rzeczywistość jest taka a nie inna, kto jak nie ja to zrobi? Jedni mają wyjebane a inni są za młodzi na takie zadanie. Ze względu ze jestem najstarsza muszę ogarniać wszystko.. tak w jednej osobie są 4 osoby i wszystko muszę ogarniać. "podziwiam cie" i na tym się kończy.
oczywiście są i tacy co myslą ze nic nie robie i dokladaja zadan(rysowanie projekty itd). kiedy mam ochłonąc? nie mam nawet czasu by się porządnie wyspać.. tak.. nie do końca  umiem mówić"NIE". Nawet jak ładuje swoje wszystkie oszczednosci w jakieś na pozur rzeczy niepotrzebne i  na logikę rzecz biorąc bez mojego finansowego wsparcia jest jeszcze wiekszy ból dupy.. "przeciesz dostajac kieszonkowe mozesz pomóc mi mimo ze pracuje, a nawet mam wlasna firme"- caly czas to po głowie mi chodzi. nikt tak nie powiedział ale tak sie czuje..  ten ktos nie rozumie ze ja tez mam swoje wydatki chociazby głupie tampony czy bilet powrotny do domu, ale nie bo laptop wazniejszy... o marzeniach (wakacje gdziekolwiek poza domem na ktorych byłam az 3 razy w zyciu) nie wspomne..
jak mi to już ktos kiedys powiedział "jestes za uczynna" "masz za dobre serducho"
nienawidze po prostu jak ktos oleje sprawe i czegos nie zrobi dlatego ja zas odwalam całą robotę. Próbuje wrócić do normalności.. z nauką całe szczeście nie ma takiej tragedii jak w zeszłym roku ale ehh co mi to da?
za rok matura a ja co robie? dalej siedze w przeszłości i próbuje z niej wyjsc.. nalepiej uciec jak najdalej. kazdy wyjazd do chłopaka(?) to taka mała ucieczka... szkoda tylko ze spotyka sie ze mna tylko jak ma czas a nie ochotę.. jestem w stanie nawet dajmy na to wazna operacje przełozyc by sie z nim spotkac..a on?.. ehh czy ja tylko marnuje czas? kocham go ale on mnie chyba niekoniecznie.. jakos nie bardzo sie interesuje "dziewczyna" w takim znaczeniu, ze mam wrażenie jakby sie odzywał tylko jak sobie o mnie przypomni.. "jesteś najważniejsza"-tak?. sory kolego ale mam oczy i widze, że  kumple sa wazniejsi.. strasznie to boli ale rozumiem.. on przynajmniej kogos ma kto wskoczy za nim w ogien.. gdy są oni to ja nie mam sensu istnienia. robia wszystko za mnie.. nie ma rzeczy ktora pozostaje tylko mi... tylko strata czasu i wiecej problemów przeze mnie potem... ŻEGNAJ NA ZAWSZE! Byłam dla Ciebe tylko ciężarem..

naprawde jestem juz nikomu niepotrzebna.. corką juz nie jestem, siostra, kolezanka tak samo- robie tylko za sluzaca.. ani dziewczyna nawet.. wszedzie mnie się wykorzystuje.. znikam z tego świata.. jestem tylko obciązeniem. swiat lepiej funkcjonuje beze mnie



niedziela, 5 marca 2017

Ech i co dalej

Siedzę sobie na górce podziwiam piękne widoki

Powietrze jest chłodne ale przyjemne , totalna cisza i spokój. Inni są gdzieś daleko a może blisko  w oddali widzę góry lekko przykryte warstwą chmur.

Jestem ciekawy czy ci którzy się mają zmienić zmienią sie  bo bardzo mi na tym zależy , bo zależy mi na nich. Szkoda że tak musiałem zniknąć ale czasami trzeba . Powinienem być dzisiaj w oracy zapewne za około 2h rozpoczną się poszukiwania dlaczego nie dotarłem do pracy.

Nic więcej nie powiem za chwilę wyłączę ten telefon i wyjmę baterię. Tak zakupiłem go bo chciałem się z wmi podzielić tym co czuje i jak jest.  A jest mi zimno i z deczka mokro bo padało  lecz było około 6stopni w nocy i piękne gwiazdy .

Pozdrawiam

Już czas na zmiany

Dzisiaj dużo się zadziało ten wpis jest inny niż reszta ma za zadanie ostrzec i dać do myślenia

W sumie sporo rzeczy ale nie o tym chciałbym napisać, Ja Sebix postanowiłem zmienić swoje życie  kilka chwil temu skończyłem rozmawiać z 2 osobami które pomogły mi wiele zrozumieć.

Postanowiłem podzielić się kilkoma spostrzeżeniami na pewien temat.

Wiele osób pyta mnie z kąd czerpię siły na to wszystko by ludziom doradzać wspierać ludzi i im bezinteresownie pomagać, tak czerpię radość z pomagania ale niestety nie wszyscy chcą mi nawet podziękować. Wiele osób kroczy złymi drogami są wredne , opryskliwe i po prostu zbłądziły ja staram się im pomóc namawiam do zmiany bo wiem że warto . Sam kiedyś robiłem wiele złych rzeczy za które jest  i teraz dosłownie wstyd , ale czasu nie cofnę , lecz staram się aby innych uchronić przed tą drogą jaką ja obrałem przed zakłamaniem oszukiwaniem samego siebie i oszukiwaniem innych. To zła droga wiem bo kiedyś nią szedłem i dopiero teraz wiem że nie warto było iść tą drogą.
Wiele osób pomimo że im pomagam lub pomagałem  nie docenia tego i kiedy proszę aby się zmieniły nie w całości nie wszystko ale kilka rzeczy by w sobie zmieniły to stają do mnie plecami odwracają się i z podniesioną głową twierdzą że jest im dobrze tak jak jest pomimo że idą złą drogą drogą którą kiedyś ja sam obrałem. Wiem że chęć zmiany musi wypłynąć z własnej potrzeby i nie wolno nikogo do zmiany zmuszać, ale jeśli ktoś idzie złą drogą i będzie potrzebował pocieszenia, wsparcia czy pomocy to czy inni nie odwrócą się od tej osoby jak ona się od nich odwróciła.

Lecz w Piśmie Świętym jest napisane

,,Dlatego wszystko, co chcecie, żeby ludzie wam czynili, wy też im podobnie czyńcie" 

,,Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi. Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi. Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej] "

Te słowa Pisma chyba najlepiej obrazują sytuację. Ja nie poddam się w pomaganiu i nakłanianiu bliskich mi osób do zmiany na lepsze, pomimo że stają czasem do mnie plecami i plują mi w twarz. 

Kilka osób z którymi dzisiaj rozmawiałem czy to na facebooku czy na Skype czy w końcu na telefonie  bardzo mnie te osoby niektóre zraniły swoimi słowami czynami czy też innym swoim postępowaniem . Najlepszą metodą jest zmienienie samego siebie i ukazanie takim osobom że to one są te złe jak same to zobaczą to same postanowią się zmienić. Fakt jeśli się człowiek stara i ktoś go rani bo nie chce włożyć odrobiny wysiłku w swoją prace nad sobą to trudno trzeba to przeboleć i jakoś starać się żyć dalej  ale nigdy nie wolno odpuszczać . 


Kończąc ten wpis pozostawiam Telefon z którego to piszę , zegarek, karty kredytowe i dowód osobisty na stole, zabieram tylko jedzenie, picie, kilka ubrań w torbę, niezbędnych rzeczy i trochę gotówki.    No w końcu to kilka dni i wrócę

Tak postanowiłem zniknąć na kilka dni aby inni zrozumieli co i kogo tracą. Jeśli otworzą im się oczy to znaczy że było warto . Gdzie będę? to jest tajemnica i tylko ja znam to miejsce którego nawet na mapie nie ma.

Godzina publikacji jest ustawiona nie przypadkowo to specjalna data i godzina więc kiedy pojawi się ten wpis mnie tutaj już nie będzie.  Pozdrawiam Serdecznie i Ciepło :-)

piątek, 17 lutego 2017

Romans? Wbijanie noża w plecy? A może planowana akcja?

Zdenerwowanie tylko takim słowem można opisać co czuję.

Dostałem informację telefoniczną z numeru zastrzeżonego od pewnego kolesia że moja dziewczyna tj miungwa umówiła się za moimi plecami na kawę i na inne rzeczy z jakimś kolesiem co będą robić sam nie wiem ale cenię sobie lojalność ludzi którzy mnie poinformowali o tym zajściu i nagroda ich nie ominie.

Zapytacie zapewne co mam zamiar z tym zrobić?

Opowiem wam godzina po godzinie krok po kroku,

Godzina po godzinie
02:30 wyjdę z domu i pojadę do pracy na lotnisko

3:40 znajdę w bazie danych tego kolesia ustalę wszystkie dane  bo imię i nazwisko znam

4:20 zablokuje mu paszport by nie uciekł oraz trochę namieszam w danych zarówno policyjnych jak i innych bazach wymiaru sprawiedliwości na jego temat  nie warto zadzierać z moją osobą

4:45 zawiadomię kumpli o nieplanowanym wyjeździe aby zaskoczyć ich na kawie

5:10 zawiadomię kumpla z AT o pewnych moich domysłach jako funkcjonariusza SG i on podejmie kolejne działania wraz z grupą AT

5:30 wypije kawę lub herbatę i zjem pyszne ciasto

6:00 spokojnie wyjdę z terenu lotniska zakupię w automacie popcorn i zaczekam bo prawdziwe piekło dopiero się zacznie  a ja będę siedział i obserwował

A co do mojej dziewczyny to doskonale wie co ją czeka jakie są konsekwencje i jakie są tego skutki , było trzeba myśleć zanim popełniło się POWAŻNY BŁĄD  lecz czy jest jakaś szansa by tego uniknąć by nie wymierzać kary by także  nie ucierpiały osoby postronne . Zapewne jakaś nikła iskierka nadziei jest i jest tylko 1 sposób  by załagodzić sytuacje a wiedzą o  im tylko 3 osoby  ale kto ?  .


Skoro sytuacja jest tak poważna to czemu zdenerwowanie a nie wściekłość lub nienawiść? Dlatego że wiem że wszystko co zostanie poczynione wyrobi tyle zła i szkody że to wystarczy a np. zszarganą opinię jest bardzo trudno odbudować i wiele wiele więcej rzeczy :-)

Zatem czas się ubierać i ruszać w drogę by  rozpętać PRAWDZIWE PIEKŁO NA ZIEMI


Pozdrawiam życzę wszystkim kolorowych snów bo moje po powrocię będą wspaniałe :-)

niedziela, 22 stycznia 2017

Od imprezy do imprezy...

Za nami kolejny, zaskakujący, pełen wrażeń tydzień. Z każdym tygodniem zdaję sobie sprawę, że jednak to moje życie nie jest takie nudne na jakie mi się zdawało jeszcze niedawno. Co prawda bywają dni, w których nic się nie dzieje, ale to nie jest powód do obaw.
W poniedziałek wypadły akurat urodziny mojej siostry. Prezent dla niej wybierałam w ubiegłą sobotę wraz z Sebixem. Myślę, że była zadowolona z podarunku. Stara dupa z niej już... 16lat skończyła. Już niedługo będzie miała 18.. ale ten czas leci... a ja wciąż mam wrażenie, że jeszcze 12 ma. Sama do swojego wieku się jeszcze nie przyzwyczaiłam i do tej myśli, że w październiku już wkraczam w dorosłość, a co dopiero takie rzeczy pamiętać.
Do szkoły musieliśmy przyjść w mundurach, ponieważ odbywały się próby przed przyjazdem ważnych gości. Jak zwykle każda klasa byłą inaczej poinformowana o czasie przybycia na sale. Moja klasa wiedziała, że na 10, policyjna na 9 a mieszana jeszcze inaczej. Koniec końców wszyscy o 9 zjawiliśmy się na sali. Znaczy się... nie do końca wszyscy, bo 2 wojskowa oczywiście jak małe dzieci musiała pobawić się w śniegu. Wojna na śnieżki to jest to! Ciężko było dotrzeć na sale i nie dostać choć jedną śnieżką. Były też i takie osoby, co zostały wysmarowane lub z zaskoczenia obsypane śniegiem. "Bawimy się w liceum!" Nie powiem. Fajnie jest czasami odkryć w sobie dziecko. Ninja rozmawiając ze mną, nie dowierzał w to co się działo. Rok bez zaliczenia zabawy w białym puchu jest rokiem straconym. Kochajmy śnieg, tak szybko odchodzi.
Z godziny na godzinę, z minuty na minutę, z sekundy na sekundę był coraz większy stres. To był ten dzień, kiedy musieliśmy się popisać przed Wiceministrem i Posłem, by dostać dofinansowanie na kursy, które dla niektórych są darmową przepustką do marzeń. Od samego rana była zbiórka na sali i ćwiczenie wszystkiego, by wypaść jak najlepiej. Jak to nasza szkoła ma w zwyczaju, bo jest "przepustką do profesjonalizmu", jeszcze tego dnia weszły nowe elementy do pokazu. Ostatecznie wszystko się udało. Najważniejszy gość trochę się spóźniał, same przemowy trwały też wystarczająco długo, że zdążyliśmy się już porządnie znudzić. W końcu nadszedł ten moment. "Zapraszamy do małego pokazu umiejętności uczniów naszej szkoły" i tym oto akcentem odsunęła się kotara niczym kurtyna na scenie. Czas zacząć przedstawienie. "Klasa 2 baczność!" i jedziemy z tematem. Najpierw chwyty kata i samoobrona, w której miałam swoje 2 minuty. Moim zadaniem była obrona przed pistoletem z tyłu. Powaliłam Czarodzieja z hukiem na ziemie i krzyknęłam  z całej siły "Leż!" celując w niego. Znajomi z klasy byli aż zdumieni, że potrafię tak ryknąć. Mam wrażenie nawet jakby kumpel z którym walczyłam się mnie wystraszył, bo gdy on się bronił od mojego celowania w serce i gdy mnie powalił, jego krzyk już nie był tak słyszalny. Najgorsze, że wszystko zagłuszała muzyka, która miała dodać trochę dynamizmu tejże akcji. Po każdym wystąpieniu były oklaski. Dziennikarze jak i uczniowie bez przerwy pstrykali zdjęcia. 
Po naszym występie szybkie rozłożenie materacy i dziewczyny z policyjnej miały swoją chwilę. Miały też chwyty kata, ale takiego swojego, moim zdaniem trochę dziwnego i niedopracowanego. Teraz w tym momencie odbył się finał całego pokazu, czyli ochrona VIPa, w którą były zaangażowanie aż 2 klasy. Gdy wprowadzano "panią prezydent" nagle było słychać strzał. O nie! grupa ludzi chciała ją zaatakować. Trafili kogoś. Ktoś został ranny. Ktoś stracił przytomność. Z góry na linach zjechali strażacy. Policja zajęła się ochroną VIPa jak i unieszkodliwieniem napastników. Zakuli ich w kajdanki i wyprowadzili. Kilku pilnowało opatrzanych rannych kolegów. O nie! przestał oddychać! Ratownicy szybko przybiegli. Zrobili resuscytacje, przywracając funkcje życiowe i wynieśli pacjenta na noszach. Strażacy po opatrzeniu wrócili na górę i zaczęła się musztra paradna dla rozluźnienia tego poziomu adrenaliny. Klasa Ninjy jak zawsze pokazała się wspaniale. Jeszcze tylko zbiórka i można było się udać na krótką rozmowę z Wiceministrem Spraw Zagranicznych Panem Dziedziczakiem. MAMY TO! MAMY DOTACJE! Sam stwierdził, że pokaz to był czysty profesjonalizm i należą się nam te pieniądze. Podziękowania powinny iść do naszych przełożonych, dzięki którym udało nam się odnieść ten sukces, a szczególnie panu Kapitanowi- głównemu pomysłodawcy.
W kolejnych dniach cały czas żyliśmy tą cudowną chwilą. Liczne pamiątki, typu ból czy siniaki są nawet po dziś dzień, ale było warto. Od nauczycieli dostawaliśmy dużo pochwał. Nawet nasz wychowawca, który woli zrobić matematykę zamiast godziny wychowawczej, specjalnie dla nas jedną matematykę zrobił mniej i nas mega pochwalił. "Jestem z tego powodu bardzo dumna"- tymi słowami pani dyrektor bym podsumowała naszą pracę, w której przygotowania włożyliśmy całe serca.
To jeszcze nie wszystko. W piątek moja siostra miała jeszcze studniówkę. Tak wiem, że dziwnie to brzmi, ale do gimnazjum, do którego chodziłam nie robiło się gimbali, a studniówkę. (Różnica tych zabaw to po prostu czas ich występowania). Do egzaminu końcowego zostało ok. 100 dni, więc czas się bawić, a na naukę jeszcze przyjdzie czas. Całą uroczystość rozpoczął polonez. Światła zgasły, rozbrzmiała muzyka z filmu "Pan Tadeusz" i ruszyli. Każdy wyglądał tak dorosło... nowe kreacje, fryzury, makijaże. Niektórych nie byłam w stanie nawet poznać. Pamiętam jak jeszcze niedawno niektórych z nich widywałam w przedszkolu, gdy odbierałam z mamą moją siostrę. Masakra. Gdy też wspominałam swój ważny dzień, aż łza mi się zakręciła w oku. Niby 2 lata temu, a ile się przez ten czas zmieniło... jak ja się zmieniłam. Nie da się tego opisać. Trzeba to samemu przeżyć. A propos przeżycia haha jeszcze tylko wytrwać te wszystkie przemówienia i do domu (rodzice do domu, a młodzi się bawią). Przyszła jeszcze pora na walca. Cudownie, delikatnie na paluszkach sunęli po tym parkiecie. Ciężko w to uwierzyć, ale taką zabawę ma się raz w życiu, a pamięta się na zawsze. Wspaniałe wspomnienia.
Sobota jak to sobota, czas na odpoczynek dla naszej Prima Baleriny. Niestety mamy dzień babci i dziadka, więc trzeba odwiedzić swoich staruszków. Każdemu wręczyłyśmy mały upominek i zasiedliśmy do stołów zastawionych słodyczami dla wnucząt. W trakcie rozmów, co tam u nas, pokazywała nagrania i zdjęcia z uroczystości. Babcie były mega wzruszone, dziadek nawet jej nie poznał. Szkoda, że drugi dziadek nie mógł tego zobaczyć. Kochajmy naszych dziadków, bo za wnet odchodzą, a to są cudowne osoby.

niedziela, 15 stycznia 2017

Ale akcja!

Tydzień tej był pełen niezapomnianych przeżyć począwszy od egzaminu do spotkania z Sebixem kończąc.
Z dniem 9 miał wejść nowy plan zajęć. Poza salami wszystko było po staremu. W związku z tym, że były próbne matury dużo lekcji nam poprzepadało. Super! Jestem Ciekawa jak poszło Tuptusiowi i Ninjy, bo zdawali w tym roku akurat. Niektóre przedmioty podobno mega łatwe, jednak zdarzały się takie, które były czarną magią. Tak się śmiesznie złożyło, że gdy oni zdawali język angielski, ja akurat miałam "egzamin poprawkowy" z tego języka. Była to środa. Kolejny dzień pełen prób i przygotowań do wtorkowej wizyty ważnych osobistości, w tym Ministra Dziedziczaka. Co z tego, iż nasz występ trwa zaledwie 15 minut, musimy umieć wszystko perfekcyjnie. Aspirant kierujący całą akcją naprawdę miał świetny pomysł. Pierwsi jesteśmy my- wojskowi. Prezentujemy chwyty kata i samoobronę, w której ja mam swoje 2 minuty z Czarodziejem i jeszcze 3 innymi zespołami po 2 osoby.

Kolejnie policja pokazuje swoje ruchy z bronią i... AKCJA! ATAK NA PREZYDENTA! Tak, atak na prezydenta, a dokładniej na Prezydentową Miasta Leszna. Nie jestem pewna czy się uda na prawdziwej osobistości, czy będzie podstawiona, ale naprawdę rozegra się akcja niczym z filmu kryminalnego. Będzie strzelanie, ranni, a nawet zabici. Strażacy zjadą z góry na linach i przystąpią do pomocy i reanimacji. Będzie się działo, aż żałuję, że nie mogę wam tego pokazać. Po wszystkim będzie zbiórka wszystkich klas, "aktorów" i udamy się na jakiś tam wykład. W poniedziałek i jeszcze przed samym przyjazdem we wtorek będzie dużo prób byle Minister był zadowolony i przyznał nam dotacje na kursy. Sami na siebie musimy zapracować, tym razem nikt nam nie pomoże.
Czwartek i piątek praktycznie niczym się nie różniły od zwykłych dni. Jednakże ten ostatni po powrocie ze szkoły był dla mnie jak i wszystkich domowników bardzo pracowity. Wszystko musiało być perfekcyjne na pierwszy przyjazd do mnie Sebixa. Żeby było śmieszne w trakcie ścierania kurzu zrzuciłam lampę. Taty nie było w domu a lampa na kabelku wisieć nie mogła, także ja trzymałam, a mama biegała po sąsiadach i szukała pomocy. Koniec końców zdjęliśmy ją całkiem i kolejnego dnia tata się musiał głowić co dalej, a czas uciekał.
Sobota godzina 6.40, nie mogłam już spać, nerwy jak i ekscytacja na to nie pozwalały. Miałam prawie 2h by zrobić się na bóstwo, ale wyszło przeciętnie jak zawsze. Makijaż, loki, strój, a nawet inny kolor włosów, wszystko by być najpiękniejszą dla swojej Miłości. Czas leciał strasznie szybko. Będąc na dworcu, stojąc na peronie już chciałam by nadjechał w końcu ten pociąg. Po komunikacie: " Pociąg Intercity z Zakopanego, Katowic przez Wrocław Główny, Rawicz, Leszno, Poznań Główny do Słupska, Kołobrzegu wjedzie na tor 1 przy peronie II. Pociąg jest objęty obowiązkową rezerwacją miejsc. Wagony 5-9 znajdują się na początku składu pociągu, a wagony od 10-13 znajdują się na końcu składu pociągu. Prosimy nie zbliżać się do krawędzi peronu" tak się składa stanęłam perfekcyjnie tam, gdzie wysiadał Sebix. Bagażu miał jak na kilka dni, a przyjechał na zaledwie 12h.

Powiem tak, nie spodobała mi się ta zamiana ról. Wolę jednak ja wysiadać i biec w jego kierunku, niż stać i czekać aż on wysiądzie. Nowy rok, nowi my i teraz będziemy jeździć do siebie na zmianę. Ogólnie byczek wpadł na świetny pomysł by kolejny wyjazd wyglądał tak, że w piątek przykładowo ja przyjeżdżam do niego a kolejnego On do mnie. Najlepsze wyjście, bo każdy będzie zadowolony.
Będąc u mnie strasznie mu się podobało. Miasto może nie za duże, jednak niedługo powiększa swoje granice, za to ciche i spokojne. Porównał je nawet do Karpacza. Super mi to stwierdzenie słyszeć, bo to miejsce w górach, też mi się podoba. Pokazałam mu praktycznie wszystko, od zabytków po markety, wszędzie gdzie chciał tak szliśmy. Przez cały czas miał włączoną aplikację liczącą kroki, tyle co tutaj, chyba jeszcze nigdy nie przeszedł. Byliśmy bardzo fit, szczególnie po tak dużym i smacznym obiedzie. Zbliżając się do domu coraz bardziej się bałam. Po wejściu do domu ładnie się przedstawił, dał małe podarunki i poszliśmy do mnie do pokoju. Pokazałam mu moje rysunki. Zamarł. Odebrało mu na chwilę mowę, jednak po chwili zaczął już wytykać błędy- cały on. Gdy spróbował ciasta jakie wycudowała moja mama momentalnie chciał przepis.

Jadąc do siebie nabrał pełno jedzenia, by w swoich stronach przedstawić ten smak. Obowiązkowo musi dostać przepisy. W trakcie obiadu tak się rozgadał , że z dobrą godzinę opowiadał. Tak cudownie mi się go słuchało. Mógłby nie przestawać, tak ciekawie opowiadał o swojej pracy i nie tylko. Moją mamę kupił na pewno. Pochwalił jedzenie , a później jak poszłam się przebrać potajemnie nawet próbował dostać przepis. No no no..bo będę zazdrosna. Ale nie no, mega mnie cieszy, ze mu się tak bardzo podobało. Jeszcze nigdy takiego zadowolonego go nie widziałam, niestety na dworcu czas prysł, bo Miungwa musiała stroić foszki. Nie wiem co mi się stało, wzięło się tak znikąd i zepsuło całą magię. Zniszczyłam wszystko. Jak ja mogłam się tak zachować? (Już nie licząc, ze go biłam i dość boleśnie szczypałam). Pytam się jak?
Pociąg przyjechał przed czasem, wsiadł i tak czekaliśmy na odjazd. Koszmarne uczucie. Nienawidzę się żegnać. Po każdej stronie tak samo boli, czy to stojąc w drzwiach, czy na peronie. Czy my naprawdę musimy się rozstawać? Nie możemy zostać w jednym miejscu już na zawsze? No na razie nie, ale za kilka lat mam nadzieję, że się uda.

I tak oto minął kolejny tydzień z mojego życia.

niedziela, 8 stycznia 2017

Pierwszy tydzień nowego roku

Po powrocie od Sebixa długo nie mogłam się przyzwyczaić do szarej rzeczywistości. Było mi tam tak dobrze, że ze łzami w oczach było mi się żegnać z tamtym miejscem, no i przede wszystkim z TĄ OSOBĄ.
Leniuchowanie i spanie do późna spowodowało, że wstanie o 5 rano w poniedziałek to był praktycznie niemożliwy wyczyn. Jako jeszcze takie małe oswajanie się po nowym roku, na lekcjach były luzy, a na WF takie, że w ogóle go nie było. Jakoś tak minął cały tydzień. Połowy nauczycieli nie było, a na zajęciach pomału się rozkręcaliśmy.
W środę na mundurowych było naprawdę ciekawie. Mieliśmy próbę przed wizytacją wiceministra. Śmiechu było co niemiara. Tak obolała i posiniaczona jeszcze nie byłam. No tak, gdyby Miungwa nie szarpała się z Czarodziejem dla zabawy, to by nie narzekała tyle na kolejny dzień. Uczyliśmy się jeszcze padów, czyli jak upaść jak wróg znienacka zaatakuje. Robiliśmy to na materacach. Miungwa i Czarodziej musieli sobie oczywiście nawzajem psocić i zabierać. Inaczej byśmy nie byli sobą. Poprzez takie zachowanie jak i wyluzowanego nauczyciela, miło się później wspomina takie lekcje.
Kolejnego dnia pani dyrektor zaprosiła ekipę, która była reprzentatywnie w Racławicach ze sztandarem i nie tylko, na zapiekanki. Jak widać opłaca się zgłaszać do takich wyjazdów. Niby tylko 3h stania na baczność, a tu takie wyróżnienie. Lecz to nie wszystko tego dnia. Moja klasa bardzo się udziela w życiu szkoły, więc zostaliśmy wybrani i tak się składa, że zwolnieni z lekcji chemii, na której to mieliśmy pisać sprawdzian. Tym razem naszym zadaniem było przygotowanie auli na próbne matury i egzaminy zawodowe pisemne. Tak się składa, iż w tym roku wśród osób zdających zasiądzie też Ninja. Nie dość, że mu szykuje to ten się jeszcze mnie czepiał. No co za Cioł jeden. 
Szybko ten tydzień zleciał. W piątek oczywiście wolne, bo Święto Ofiarowania Pańskiego- potocznie zwane Trzech Króli. Przydał się ten jeden dzień wolnego więcej. Za to, że za tydzień będę miała jakby jeden mniej, układa się idealnie. Na spokojnie mogłam zrobić lekcje, pouczyć się, a nawet wrócić do starej pasji, czyli do rysowania. Według mnie nic nadzwyczajnego, jednak po pokazaniu Sebixowi, mało co nie zbierał kopary z ziemi,bo był w takim szoku. W sumie nie tylko on, Łysy, Ninja i kuzyn, który dzisiaj mnie odwiedził ze swoją rodzinką również. Nie wiem, co oni w tym widzą, ale jak Sebixowi się podoba, to rysowanie dla niego to czysta przyjemność.
Za tydzień w sobotę ma nastąpić coś niemożliwego, a mianowicie Sebix przyjeżdża po raz pierwszy do mnie by poznać w końcu moich rodziców. Coś mi się wydaje, ze bardziej ja przeżywam to spotkanie niż on. Doskonale pamiętam jak się podśmiechiwał, gdy byłam u niego : " jak można się tego bać?". Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni. Nie mogę się już doczekać.

piątek, 6 stycznia 2017

WAŻNE !!! ZMIANY W DATACH PUBLIKACJI

!! ZMIANY !!


OD  09.01.2017 Blog będzie pojawiał się
RAZ W TYGODNIU W NIEDZIELĘ
O Godzinie 21:30
a nie codziennie jak dotychczas
                                              Załoga Bloga Dziennik Przeżyć

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Mała podróżniczka

                                      RAPORT Z 3 DNI

Koniec roku był cudowny.  Zakończył się tym, co uwielbiam robić - podróżowaniem.  Jestem strasznie zadowolona, że wszystko się udało.

30.12.2016

Z polecenia Majora jak i z własnych chęci, pojechałam do najbliższej jednostki wojskowej.  Początkowo moim zadaniem miało być pilnowanie dróg na trasie Biegu Sylwestrowego, organizowanego tam już 32 raz.  Na miejscu dopiero dowiedziałam się, że jednak do mnie i paru znajomych, jako tako pracy nie ma, bo specjalnie ściągnięto żołnierzy z innego oddziału. Jednak, jeżeli już byliśmy i to niektórzy z tak daleka, to jednak do pomocy coś się znalazło. Ostatecznie zbierałam chipy (takie małe plastikowe obręcze wplątywane w sznurówki) mierzące czas, które po przekroczeniu mety wysyłały SMS z dokładnym czasem.  Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy tyle ludzi przede mną nie klękało, a czułam się niczym człowiek zbierający ofiarę w kościele.
 Gdy wróciłam do domu, musiałam się dopakować, bo kolejnego dnia czekała mnie podróż po marzenia, a dokładnie do Sebixa. To pierwszy raz, kiedy byliśmy ze sobą tak długo, bo aż 2 dni.

31.12.2016

 Tata zawiózł mnie na dworzec i pomógł z torbami. Miło z jego strony, że czekał ze mną, póki nie wsiądę do pociągu. Gdy pojazd nadjechał i zajęłam swoje miejsce, zostały ponad 2 godziny do spotkania z Sebixem. Czasami naprawdę trudno jest wysiedzieć tyle, kiedy już się chce przytulić swoje największe Marzenie.Kilka dni wcześniej opowiadałam Sebixowi, jaki miałam super sen.  Śniło mi się, że jadę do niego i nagle za mną ktoś stoi klepiąc mnie w ramie, gdy pomału już szykuje się do wyjścia z pociągu.  Obracam się, a tam...  Sebix.  Dokładnie tak też się wydarzyło. Naprawdę to zrobił.  Specjalnie wsiadł przystanek wcześniej, by mnie zaskoczyć. Nawet się tego nie spodziewałam, iż kiedykolwiek to zrobi. Najlepsza niespodzianka, nadal nie wierzę, że to zrobił. Sny się jednak spełniają. Tak samo jak marzenia..Zaproszenie na sylwestra to właściwie mój prezent gwiazdkowy, jaki dostałam.  Teraz, gdy już po wszystkim wiem, że to był cudowny dar.  Nie ma nic cenniejszego niż czas, który możemy spędzić razem.Gdy opuściliśmy dworzec główny we Wrocławiu nie spieszyliśmy się nigdzie. Ze spokojem udaliśmy się na autobus. Żyjąc z ta świadomością, że dopiero jutro wracam, było cudownie.
Najpierw postanowiliśmy dostarczyć moje rzeczy do Jego domu by najzwyczajniej w świecie nie przeszkadzały. Po drodze wystąpiliśmy jeszcze do biedronki po potrzebne składniki na Kopiec Kreta. Odłożyłam torby i trochę odpoczęłam po podróży. I tym razem również mała niespodzianka na mnie czekała.  W sumie nie mała, a mega super. Niby takie można by rzec zwykle rzeczy, a jednak powodują uśmiech na twarzy.Z racji, ze galerie były do godziny 15 otwarte, to tam też się udaliśmy. W planach mieliśmy większe zakupy, a wróciliśmy z pustymi rękami.Zbliżała się godzina obiadu.  Tym razem ja rządziłam w kuchni, gdyż przepis przywiozłam od siebie. Nigdy wcześniej Sebix nie słyszał o takim daniu jak Calzone.  Początkowo trochę zamieszanie.  Długo się robiło, ale wspólne gotowanie jest super przeżyciem. Najgorsze było oczekiwanie, aż się upiecze.  Musiało naprawdę cudownie pachnieć jak na gotowe przyszedł jego tata i wziął sobie kawałek. Jedzenie to było mega syte. Ze byliśmy później sami w domu, objedzeni jak i trochę leniwi by od razu brać się za ciasto, udaliśmy się na górę.  Ktoś by mógł stwierdzić, że nie jesteśmy normalni, ale przez bite 2 godziny, albo i więcej graliśmy w szachy, a potem oglądaliśmy filmy na YouTube. Niestety my jesteśmy fit, a że markety niektóre są do 18 to zrobiliśmy sobie małe bieganie.  Tak..  Bieganie na autobus, bo na kolejny musielibyśmy czekać z 30 minut. Pojechaliśmy do Faktory i wstąpiliśmy do Carrefour.  Nie ma to jak sylwka spędzać w marketach, tak wiem. Jednakże nieistotne gdzie, lecz najważniejsze jest, z kim. Sebix miał ogromna ochotę na cydr. Normalnie byłby w stanie przyjechać pół miasta byle dostać to, na co ma ochotę.Po kolejnym już przekroczeniu progu czekało mnie mile przywitanie przez jego rodzinę.  Miałam okazję poznać babcie.  Cudowna kobieta.  Nie dziwię się, ze Sebix jest tak bardzo z nią związany.
Naszła nas ochota na ciasto jak i czas gonił.  Chcieliśmy się wyrobić i udać na rynek, niestety ciasto rządziło się swoimi prawami.  Gdybyśmy wiedzieli, ze tak długo się je robi, nie gralibyśmy tyle w te szachy. No, ale trudno.  Najważniejsze ze nam wyszło. Próbowaliśmy na kolejny dzień - ZNAKOMITE!! W trakcie pieczenia jego mama i babcia stwierdziły, ze maja ochotę na wino, a wedle umowy to, co kupiłam na pierwsze spotkanie, miałyśmy wypić. Ohyda..  Nigdy więcej.  Fuu!!  Niby 13%, a mega kopało. Sebixa wykrzywiało w każdą stronę.Zbliżał się wieczór, wiec wypadało ładnie wyglądać. O stylizacje zadbał Sebix.  Sam wybierał mi sukienkę, malował mnie i robił loki. Ma talent. Aż byłam w szoku jak mu świetnie wyszło. Pochwały dostał nie Tylko ode mnie.

Po zaprezentowaniu swojego dzieła, wzięliśmy butelkę z chipsami do góry. Znów oglądaliśmy YouTube. Gdy dochodziła godzina za 10 północ, chciałam bardzo iść na dwór na fajerwerki. Niestety wyszło tak, że zostaliśmy w domu. Szczerze z wyższego piętra wyglądało o wiele lepiej, ale najpierw szampan. Mężczyzna jedyny, jaki w domu został, otworzył i porozlewał do kieliszków.

Nastąpił ten moment.  Odliczanie.  Ostatnie sekundy. Ostatnie chwile by zamknąć stare sprawy.  Ostatnie chwile na wspominanie ile dobrych a ile tych gorszych chwil było w tym roku.  Ostatnie już chwile...  Najcudowniejszy moment, zegnanie starego i wkraczanie w nowy zapowiadający się jeszcze lepiej, nowy rok i to przy boku mojej największej Miłości.  Nigdy nie sądziłam, że będzie mi dane tak wspaniale zakończyć i rozpocząć pewien etap w życiu. Jeszcze tylko złożyć życzenia noworoczne i można pisać kolejna historie.  Pierwsza pusta kartka z 365 już się zapełnia wspomnieniami.

Strzelali długo. Cały czas wtulona w Sebixa podziwialiśmy cudowne kształty fajerwerk.  Gdy w miarę ucichło udaliśmy się do pokoju.  Musieliśmy być cicho, bo reszta poszła spać. Pomijając to jakże niedobre wino przeglądaliśmy różne portale społecznościowe. Gdy Kotek już był pijany przeszliśmy na łóżko.  Leżał mi na kolanach i z lekka przysypiał. Siedzieliśmy tak prawie do 3 w nocy.  To naprawdę słodki widok.
Niestety nadchodzi chwila rozstania na noc.  Mimo że się nie chce, ale iść trzeba.  Wracając z łazienki poszłam do Sebixa, ucałowałam na dobranoc i poprosiłam o pobudkę.

                                     01.01.2017 

Tego momentu nigdy nie zapomnę.  Otwieram oczy, a tam Kochanie, które mnie budzi. Jejku jak wstawać, to tylko tak.  "Wstajemy Kochanie, za chwilę śniadanie".  No tak, trzeba się wykąpać, umalować i ubrać. Babcia zaszokowała nam obiad byśmy mieli więcej czasu na wspólny długi po śniadaniowy spacer. Po odprowadzeniu jej do drzwi i po pożegnaniu, wzięliśmy się za śniadanie.
Kochanie moje i tym razem chciał mnie zaskoczyć.  Ale pyszne jedzonko i herbatkę uszykował. Objadłam się mega.  Trzeba było później się przejść dla lepszego trawienia.  Przeszliśmy się po okolicy w ogóle nikomu jeszcze prawie nieznanej jednak zaKilka miesięcy zjedzie się tam od groma ludzi. Naprawdę ślicznie było, tym bardziej u boku tak cudownej osoby, jaką jest Sebix. Kurczę no, nie da się nie kochać tej Bestii.

Z lekka zmęczeni, zaraz po powrocie, położyliśmy się z powrotem do łóżka. Nie ma nic lepszego niż wspólne leniuchowanie. Potem jeszcze trochę na komputerze poprzeglądaliśmy parę stron i już pomału trzeba było się ewakuować. Jeszcze tylko obiadek, trochę telewizji i poszliśmy na autobus. Jeszcze nigdy oboje nie byliśmy tak zestresowani. Prawie byśmy nie zdążyli na mój pociąg, jednakże los nam sprzyjał i przesiadka pasowała idealnie. Na miejsce dotarliśmy z ponad pół godzinnym wyprzedzeniem. Zaszliśmy na peron, fotka pamiątkowa i docenianie ostatnich wspólnych chwil. Nienawidzę pożegnań. Z czasem coraz gorzej je znoszę jednak pocieszam się tym, że niedługo znów się widzimy. Obojętnie, czy miesiąc, czy tydzień, ale się zobaczymy. Nie ma innej opcji. Naprawdę za mocno go kocham by godzić się na to, aby przez elektronikę tylko go spotykać. Nie da się tak.

Ostatnie przytulenie, życzenia urodzinowe, (bo dzisiaj 02.01.2017 Sebix ma urodziny) buziak, żółwik i wsiadłam. Po zajęciu miejsca jeszcze przez szybę małe pożegnanie. Ruszający pociąg przerwał naszego żółwika, nastała najgorsza chwila. Rozstanie na nie wiadomo jak długo. On udał się w swoją stronę, a ja w swoją. Wtulona w jego bluzę, którą mi dał nadal chciałam mieć wrażenie, że jest obok. Prawda byłą niestety inna. Prawie miałam łzy w oczach i ledwie je powstrzymywałam. Całe szczęście byliśmy w stałym kontakcie SMS-owym przez całą drogę.

czwartek, 29 grudnia 2016

Sam dzisiaj piszę wpis ciekawe jak mi pójdzie

Witam tu Sebix

Dzisiaj przyszedł mi obowiązek napisania dzisiejszego Bloga ( fakt robię to pierwszy raz więc nie wiem jak to wyjdzie ale postaram się i zobaczymy)

Dzisiejszy dzień u Miungwy był z tego co wiem pełen zadań do wykonania, musiała się spakować na wyjazd do mnie do Wrocławia a to w jej wykonaniu nie jest proste bo jak każda kobieta musi mieć wszystko na zapas i nawet więcej. Spakowała już torbę sportową ale jakoś nie ma miejsca na wszystkie rzeczy. Jak mogę się domyślić jej torba to około 120l i nadal mało. Jutro jedzie do jednostki wojskowej na jakieś biegi czy na szkolenie sam nie wiem nie określiła tego zbyt precyzyjnie, ale mam nadzieję że się ze wszystkim wyrobi bo jeszcze musi upiec Kopiec Kreta. Dzisiaj jeszcze postanowiła wyskoczyć na lody i na frytki dziwne to połączenie ale no jak smakowało to nic się nie poradzi a o gustach zwłaszcza tych smakowych się nie dyskutuje co potwierdza cytat ,,O gus­tach się nie dys­ku­tuję, gus­ta się to­leru­je." 
 Miungwa jeszcze nie wie ale czeka ją bardzo miła niespodzianka kiedy dotrze do Wrocławia na Dworcu Głównym PKP .... ale nie zdradzę tego co ją czeka bo w końcu ma być to niespodzianka.

Przejdźmy do tego co ciekawego działo się u mnie a działo się sporo ciekawych rzeczy. Po porannych obowiązkach i szybkich zakupach przez internet jedzenia było wyśmienite śniadanie. Dawno tak dobrego śniadania nie jadłem... . Po śniadaniu szybkie spakowanie torby na siłownię i ruszyłem w drogę, na siłowni spotkałem kilku moich bardzo dobrych znajomych. Osobiście im układam treningi personalne i diety co widać gołym okiem z miesiąca na miesiąc jak się rozrastają i przybierają masy mięśniowej. Jednym słowem rosną prawdziwe wielkie Byki. Po siłowni wyskoczyłem sobie na dworzec sprawdzić skrytkę pocztową czy nic ciekawego nie przyszło, i jak się okazało czekała tam na mnie paczka. Duży szary karton o wadze 12kg i niebieska taśma ale brak informacji co w środku. Po otwarciu okazało się że są to próbki suplementów do przetestowania dla mnie i dla kumpli bo zapisałem się do specjalnego programu jako trener personalny. Po odstawieniu paczki do magazynu przyszedł czas na spacer ulicami Wrocławia. Spacer po rynku i spotkanie kolejnych znajomych to tradycja że zawsze tam kogoś spotykam nawet ludzi z pracy.  Dzisiaj znowu muszę iść do pracy ale tylko na 2h więc jest ok, najważniejsze że spotkam się ze znajomymi z pracy i pogadamy sobie. Takie uroki pracy w ..... a nie istotne :-)  Podpowiem że jesteśmy na lądzie na morzu i w powietrzu a na zdj jest jedna z naszych maszyn
Zdjęcie z internetu ale mamy u nast takie samo cudeńko

  I tak oto kończy się dzień dzisiejszy pełen a może i nie pełen atrakcji sami oceńcie. Mi dzień minął bardzo ciekawie nie narzekam teraz czas w spokoju usiąść i poczytać jakąś dobrą książkę. Jestem bardzo ciekawy co przyniesie dzień jutrzejszy.

niedziela, 25 grudnia 2016

Czy tak właśnie muszą wyglądać święta?

Jak ja nienawidzę świąt. Wszyscy wydają się być wtedy tacy sztuczni i zachowują się jak gdyby nigdy nic. Na co dzień się nienawidzicie, skaczecie sobie do gardeł, a to właśnie w ten jeden dzień ma być złożenie broni i pokazanie pokoju? No chyba tak nie bardzo. Ludzie ranią, wyrzekają się, a potem są dla Ciebie sztucznie mili. Nie lubię tej sztuczności.
Od tygodnia ogromne zamieszanie, bo trzeba prezenty kupić, chappe posprzątać i udekorować. Już nie wspomnę o tych promocjach od 2 miesięcy co w sklepach są, przez co jeszcze bardziej się wszystkiego odechciewa i nie czuć tej magii. Jedyne co to ładnie miasta są ubrane i tylko tyle.
Z moją rodziną mam kontakt tylko wtedy, gdy po prostu muszę się odezwać, a tak na co dzień niespecjalnie. Kolacja jak kolacja, tylko potrawy inne. Jako prezent rzeczy, których potrzebuje, więc po co to wszystko?
Niby wyjątkowy dzień, a siostra jak narzekała tak narzeka. Zniszczyła święta mamie totalnie, mówiąc jej wprost, że prezent jej się nie podoba, jeszcze go do końca nie wypakowawszy. Także, siostra marudzi, mama siedzi zdołowana, ja samotna, a tata obojętny na wszystko.. czyli jak zawsze.  Każdy patrzy w swój ekran, czy to telefonu, telewizji, czy laptopa.
W święta jeszcze się jeździ do rodziny i spotyka się z najbliższymi. Tematy często schodzą na pracę i szkołę, a dopytując się jeszcze wtrącają się w nasze życie uczuciowe. Dzieci bawią się prezentami, a dorośli obżerają się na potęgę. Młodzież co robi? Siedzi na tych swoich komórkach, nudzi się niemożliwie i z utęsknieniem czeka na powrót do domu.
Czy tak właśnie muszą wyglądać święta?
Po co ta cała szopka?
Najbardziej to nie mogę się doczekać tego, co ma nadejść za tydzień. Niby zwykły sylwester, a jednak nie. Jedyny w swoim rodzaju.. najpiękniejszy i najcudowniejszy jak dotąd. Chcę już do Sebixa. Zaproszenie na tę okazję to najlepszy prezent jaki mogłam dostać, coś co zmieniło całkiem moje spoglądanie na świat w okresie świątecznym. Normalnie bym siedziała w swoim zaciszu i przeczekiwała ten czas, a tak radość mnie rozpiera. Dziękuje Ci Byku za wszystko!! Jesteś najlepszy!!! KOCHAM CIĘ!!!

czwartek, 22 grudnia 2016

Cuda się zdarzają

Gdy większość musiała jeszcze dzisiaj iść do szkoły,  ja mogłam poleniuchować w łóżku.  Wstałam jakoś po 9, ale śniadanie jadłam dopiero ok. 15. Nie chciało mi się wcześniej specjalnie jeść.  Miałam od samego rana dużo do zrobienia.  Pierwszą rzeczą na mojej liście było zrobienie prezentacji o Nikoli Tesla.  Bardzo ciekawa jest historia tego odkrywcy,  dla ciekawskich dodam,  ze był on największym rywalem Edisona przez co oboje nie dostali nagrody Nobla, polecam się zapoznać.

Siostra w szkole,  tata w pracy,  a mama w drugim pokoju odsypiała nockę,  więc praktycznie byłam sama. Miałam z rana małego doła, płakałam trochę nawet, przez co też Sebix nie wytrzymał i musiał się przejść. Za często ostatnio to robię. Oboje nienawidzimy tych moich humorków.
Jak to zwykle przed świętami trzeba w domu porobić wszystko.  Pranie,  sprzątanie i full innych rzeczy.  Odkopanie krzesła ze sterty ciuchów do prostych nie należało.  Nawet się dziwię jak to się tam wszystko zmieściło.  Jeszcze na samym spodzie plecak był,  a w nim kalendarz od Sebixa.  Zdziwiło mnie,  że od rana nie było go ani na zajęciach ani w pracy.  Stwierdził,  że sporo mam kalendarz ten sam co on, wraz planem, to powinnam wiedzieć.  Po rzuceniu nura,  w końcu dotarłam do skarbu.  Musiałam przekopać się przez mundur,  polar,  kurtkę,  czapkę,  szalik,  spodnie,  bluzę jedną, drugą, trzecią,  i dużo, dużo więcej,  ale znalazłam. Okazało się aż,  że dziś miał plan piątkowy czyli zajęcia trwały tylko do 8.45.
Jakoś tak cały ten dzień zleciał w pomaganiu w przygotowaniach.

Sebix też miał luźny dość dzień.  Zaraz po wstaniu mógł ze spokojem udać się na autobus. Przed zajęciami zahaczył jeszcze o siłownię.  Zima,  nie zima,  ciało zawsze musi być w doskonałej formie. Po małym odpoczynku przyszedł czas na zajęcia.  Było to zaledwie 45 minut więc na spokojnie.  Jeszcze nie robili nic trudnego,  bo zaledwie oglądali film o kwaśnych deszczach.  Ciekawe to jak nic,  ale wysiedział i ma już wolne. Od dziś zaczyna długą przerwę od zajęć.  Nareszcie sobie trochę odpocznie.

Rozmawialiśmy niedawno przez telefon.  Tak się złożyło,  że oboje nie mieliśmy planów na sylwestra.  Zaproponowałam wiec na ten dzień spotkanie.  Okazało się, że zepsułam sobie niespodzianke.  Miał to być prezent dla mnie na Gwiazdkę.  No trudno się mówi.  Najważniejsze,  że się spotkamy! Cuda się zdarzają! To będzie najlepsze zakończenie starego (cudownego)  roku i rozpoczęcie nowego. Jaki Sebix jest cudowny, ciekawe skąd wiedział,  że właśnie w ten sposób od zawsze marzę spędzić ten wyjątkowy wieczór. Kochany nauczył się też,  iż nie ma lepszego prezentu dla mnie, niż chwila spędzona u jego boku. Kocham go i nie mogę się już doczekać.  To będzie najdłuższy wspólnie spędzony czas jak do tej pory. Oby takich chwil było jak najwięcej.

środa, 21 grudnia 2016

Godzina piąta, minut trzydzieści, kiedy pobudka zagrała

Godzina piąta, minut trzydzieści, kiedy pobudka zagrała... Dokładnie tak jak w słynnej pieśni żołnierskiej REZERWA się działo. Dzisiaj ostatni dzień szkoły. Niby nic, a nie chce się jak zawsze, ale w sumie skrócone lekcje, więc przeżyłam.
Przy wejściu do autobusu jakoś mnie nie ździwiło, że na przystanku byłam sama (zwykle jest z 15 osób). Ostatni dzień więc większość zrobiła sobie już wolne. No wiadomo, że w internacie wczoraj już popowracali do swych domów, bo zabierali się z rodzicami, którzy przyjechali na zebranie do szkoły. 
Tak jeżdżę takimi autobusami
ródło:Google.com)
Wsiadając i odbijając bilet jak zawsze powiedziałam "dzień dobry", gdyż zapowiadał się on rzeczywiście dobrze. Kierowca w ramach odpowiedzi na moje przywitanie odrzekł "a czapkę to się ma gdzie? pewnie w domu". Na dworze było od rana naprawdę zimno. Zaledwie -2, gdzie w prognozach miało być znacznie cieplej, ale w wojsku trzeba sobie radzić. Co to znaczy mróz dla żołnierza? Tyle co nic. Przeżyłam.
Dzięki Bogu na kolejnym przystanku wsiadła Adijos. Jest to znajoma ze starej szkoły, która zadaje się z kumplem z mojej starej klasy. Teraz znów się zadaje z najbardziej zaufaną mi osoba, ale tym razem z  obecnej klasy- z Gwiazdeczką. Zawsze na powitanie krzyczy już z daleka "adios". Już mniejsza o to, że w rzeczywistości z języka hiszpańskiego oznacza to "do widzenia". Zawsze jest zabawnie, gdy słychać ją z oddali. Zagada do każdego i humor mu z rana poprawi.
Na zbiórce było nas naprawdę dużo. Jedna dziesiąta z wszystkich klas mundurowych to naprawdę rekord jak na taki lekki dzień. Z mojej klasy było nas 3, więc wyobraźcie sobie ile było śmiechu, gdy Śmieszek zrobił nam zbiórkę i kazał nam się ustawić (dwóch pozostałych) w dwuszeregu.
Dzisiaj wyjątkowo Major nie spóźnił się za dużo. Ładnie nam podziękował, że chciało nam się wstać i przyjechać. Moja klasa powinna mieć pierwszy angielski, jednak nikomu się nie chciało na niego iść, więc grzecznie zapytaliśmy się, czy możemy dołączyć do pierwszych klas. W sumie odrobiliśmy sobie mundurowe i mogliśmy wcześniej jechać do domu.
Na lekcji zaraz po zbiórce produktów na paczkę dla kombatantów ze wchodu i po podziękowaniach Kapitana, że pokazaliśmy moc zjawiając się w szkole, udaliśmy się do sali piętro niżej na film. Nawet nie wiem jaki miał tytuł, bo nie specjalnie chciało mi się uważać. Byłam zajęta wpisywaniem się na listę do pomocy w imprezie planowanej na 30 grudnia, jak też później pisaniem sms z Sebixem i Łysym. Nie ukrywam też, że bardzo mi się chciało spać. Spałam w nocy może z 3 godzinki? Aj tam.. Patrząc na tych, co na końcu sali pościskani na podłodze słodko spali, stwierdzam, że ze mną nie było aż takiej tragedii. W trakcie seansu oczywiście nasi Przełożeni byli u pani Dyrektor na rozmowie, więc byliśmy sami. Nie było nawet siły na wariacje, więc byliśmy grzeczni.
Po odbębnieniu 3 lekcji (skróconych oczywiście), razem z Drajwerem, Pająkiem i Śpiewakiem ok. 9.30 już jechaliśmy do domu. 
(źródło:Google.com)
Będąc już prawie w innej miejscowości, nagle Śpiewak krzyczy STÓJ!!. Wszyscy wystraszeni co się stało, czekali aż nam to oznajmi. TERMOS NA DACHU ZOSTAWIŁEM!!!! Śmiech. Jak można zapomnieć? No nic, cofaliśmy się i szukaliśmy go po drodze. Spadł już na parkingu i oblał auto obok, a teraz nadaje się tylko do wyrzucenia, bo w środku coś pękło. Takiej akcji jeszcze nie było.
Drajwer później podrzuciła mnie ładnie tam, gdzie ją poprosiłam. Jaka ona jest kochana, nie dość, że Cię zgarnie, to nawet może pod dom podrzucić. Tym razem wysiadałam pod domem, nie moim, a Tuptusia. Miałam do niej ważną sprawę. Napisałam jej, że ma zejść. Cała zaspana, w samej bluzie i kapciach taty wyszła mega przerażona by otworzyć mi bramę. Gdy się pojawiła starałam się szybko jej przekazać o co chodzi. Tym razem jak co roku bawiłam się w św. Mikołaja i rozdawałam znajomym prezenty, więc i jej to nie ominęło. Każdy, który znaczy dla mnie coś więcej niż tylko ktoś, kogo znam, dostanie. Tuptusia nie było w szkole, więc postarałam się by wręczyć jej prezent osobiście i złożyć życzenia. Była zaskoczona. Spodziewała się całkiem czego innego. Dzień wcześniej specjalnie sprawiłam by tak myślała, żeby  nie próbowała  czasem się odwdzięczać. Nie lubię dostawać prezentów, bo ludzie niepotrzebnie kasę tylko na mnie wtedy marnują. Jednak Adijos się uparła i dzisiaj musiała też mi coś dać. Jakoś to przeboleć.
(źródło:Google.com)
Dzień zakończony. Zadania wykonane, więc wróciłam do domu, do ciepłego wyrka. Ładnie pospałam. Niedawno się obudziłam. Muszę mieć siłę na wieczór, bo z Sebixem mamy mnóstwo spraw do obgadania. Jeszcze poleniuchować dzisiaj sobie mogę trochę, a jutro już zaczyna się mnóstwo pracy przy przygotowaniach. Szczerze to dla mnie ta przerwa świąteczna jest za długa. Boje się jej, ale nic już nie zmienię niestety.

Sebix z samego rana już bardzo aktywny. Budzik na 6,a on wstaje o 8, bo woli  sobie dłużej poleżeć, a później to trening ma zaliczony. Dlaczego mnie to nie dziwi, że znów musiał biec na autobus.  Tego dnia co ja mam luzy, On niestety ma mnóstwo zajęć, bo do 18 aż. W przerwach między zajęciami odbywały się długie pogaduchy, czyli nic ciekawego. Czyli wyjątkowo nie to co zajęcia, a dokładnie chemia, na której mieli dzisiaj doświadczenia. Sebix jak to Sebix nie stosował się do instrukcji. Szalony chłopak. Trochę to niebezpieczne, jednak kto ma jako jedyny 5 ten ma. Za to, że pracował nieszablonowo dostał dodatkową ocenę, bo udało mu się wytworzyć substancję inną niż pozostali poprzez podgrzewanie w temperaturze wyższej niż podano w podręczniku. Jednak przy podgrzewaniu później pewnego minerału, coś mu nie wyszło. Powinna być ciekła substancja, a nie czarne zwęglone coś, co już z lekka się dymiło. Tak jest jak się gada i nie pilnuje. Ale dzięki temu już wie, że po za długim ogrzewaniu w temperaturze o 40 stopni wyższej niż się powinno, cała reakcja ulegnie zwęgleniu. Mój  Szalony Kochany Geniusz.
(źródło:Google.com)
Gdy Chemik Odkrywca zakończył zajęcia, udał się do domu. Kumpel zaproponował mu podwózkę twierdząc, że omijając korki będą szybciej w domu. Troszkę mu to nie wyszło, bo jechali 3x dłużej niż zakładali jadąc na około, ale przynajmniej Sebix miał ciepło i nie musiał marznąc w przetłoczonym tramwaju, stojąc pewnie przy co chwila otwierających się drzwiach.
Jeszcze tylko wejść do domu, rzucić torbę i relaks na całego.