niedziela, 11 grudnia 2016

Spotkanie



Piszę to co działo się wczoraj z konta Sebixa bo z moim mam problem w logowaniu :-(

To już dziś. To był ten dzień. Godzina 4: 30, pora wstać. Całą noc nie mogłam spać. Już chciałam się z nim spotkać. Odliczam każda godzinę. Dzień wcześniej się przygotowałam już na wyjazd wstępnie. Jak na złość rano lokówka odmówiła posłuszeństwa i nie mogłam sobie zrobić loków, które tak bardzo uwielbia Sebix. Chciałam po prostu byś jak najpiękniejsza tego dnia. Tata zaoferował mi podwózkę na dworzec. Przy wsiadaniu do auta zerwał mi się jeszcze pasek od torebki. No, co za pech. Ktoś tam na górze chyba mnie nie lubi. Do pociągu zostało pół godziny, więc na spokojnie mogłam sobie sprawdzić w Internecie, na którym peronie dokonam przesiadki i gdzie dotrę. Tak czekam, czekam i nic. Mijają minuty. Opóźnienie rośnie. Czekam a komunikat.. "Opóźnienie trwa 35minut i może ulec zmianie". Na przesiadkę miałam, 17 więc klops. Ale całe szczęście w biegu dałam radę i jakoś tylko 15 minut byłam później niż planowałam. Gdy było już coraz bliżej celu, zaczął mnie łapać stres, ale i ogromna radość. Nawet poleciały mi łzy, które później rozmyły mi z lekka makijaż. Wysiadłam. Szukałam Sebixa. Był. To on! Nareszcie! Po tak długiej przerwie znów mogłam się z nim spotkać. Miałam dla niego prezent. Zdziwił się. Odnieśliśmy pakunek do znajomej ( tak to kobieta ale pracująca w Sądzie na Podwalu więcej nie mogę o niej powiedzieć)  i ruszyliśmy na miasto. Oczywiście jak mamy w zwyczaju, musieliśmy wstąpić do różnych galerii. Miałam zrobioną nawet listę, co muszę kupić. Szkoda, że nie dało rady wszystkiego. W Magnolii miałam w planach kupić torebkę. Kochany Mój z samego magazynu mi załatwił i ją wybrał. Uwielbiam ją. Jest cudowna. Będzie przeznaczona tylko na najważniejsze okazje by się nie zniszczyła. Udaliśmy się tradycyjnie na jarmark świąteczny jak za czasów naszego spotkania sprzed roku. Mieliśmy dużo czasu, więc wszystko ze spokojem. Podróżowaliśmy miejskimi środkami transportu by nie tracić zbyt dużo czasu. Ukochany mnie zabrał nawet na lotnisko. Pierwszy raz z tak bliska widziałam lądujący samolot. On takie widoki ma, na co dzień, bo tam pracuje. Następnie do Carrefour po prezent dla jego rodziców i na obiad. Stresowałam się strasznie, ale teraz stwierdzam, że nie było, czego. Ma wspaniałą mamę, która świetnie gotuje. Bardzo miła. Łatwo złapałyśmy kontakt. Jego tata najbardziej mnie przerażał jednak okazał się być mega pozytywnym oraz mega zabawnym człowiekiem. Już wiem, po kim Sebix ma takie super geny. Chętnie bym została tam dłużej. Jeszcze tylko pokazał mi swój pokój i już zbieraliśmy się pomału na dworzec. Mieliśmy jeszcze 1,5h, więc każdy peron praktycznie zdążyliśmy zbadać. Nawet mieliśmy okazję wejść tam, gdzie mało, kto się udaje, a mianowicie podziwiając dworzec z góry. Cudowny widok. Najgorsze było jednak pożegnanie. Gdy pociąg zjechał cieszyliśmy się ostatnimi wspólnymi chwilami. Było mega cudownie. Nawet pochwaliłam się Sebixem Tuptusiowi przez okno(akurat wracała tym samym pociągiem, co ja do domu). Myślę, że jej się również podobało. Dla mnie to miasto to najlepsze miejsce na ziemi. Godzina 20.00 Planowo powinniśmy ruszać. Od 5 minut podziwiałam Sebixa przez okno i znów komunikat, drodzy państwo przepraszamy za 15 minutowe opóźnienie z powodu opóźnionego pociągu z Lublina". Nie no super. Wyjść już nie mogę, a i patrzenie przez szybę sprawia mi ogromny ból. Spoglądając na siebie poprzez SMS wykonaliśmy już ostatnia rozmowę. Gwizdek.. Ruszamy. Koła zaczynają się kręcić, skład ruszył. Opuszczamy miejsce, które z każdym razem powoduje, że czuje się jak u siebie. W sumie nawet o wiele lepiej. Kocham tam wracać. Żegnaj Kochanie i do zobaczenia. 
Cały czas wymieniam się SMS to z Łysym, to rozmawiam z Sebixem. Dowiedziałam się, że bardzo mnie polubili jego rodzice i pytają się, kiedy znowu przyjadę. Jego mama nawet pyta się, kiedy ślub. Super! Cieszę się, iż możliwa przyszła synowa przypadła jej do gustu. W sumie sama nawet zaproponowałybyśmy się spotkali na dłużej, by nam czasu starczyło na wszystkie zamierzone plany. Ale najpierw jednak musi przyjechać do mnie. Niech teraz on poczuje ten stres, co ja. Dziękuję bardzo za wszystko! Szczególnie rodzicom i Łysemu, a najbardziej Sebixowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz