Wczoraj mnie nabrała
ochota na naleśniki bananowe. Specjalnie nastawiam sobie wcześniej budzik by na
śniadanie zjeść sobie te pyszności. Jejku jakie dobre. Mmm. Zrobiłam za dużo,
aż już potem nie mogłam. Przez te wyżerkę prawie spóźniłam się na autobus.
Mocna mgła wcale nie pomagała. Zimno jak cholera, nic nie widać, a Ty pędź
szybko 3km przez ruchliwe już miasto i bądź ostrożny. W szkole również nie było
za ciepło. Norma, ale przynajmniej ciekawie. Lubię piątki nie tylko ze względu
na to, że zaczyna się weekend, ale i też dlatego, że są ciekawe lekcje i przede
wszystkim mało ich jest. Tradycyjnie mała pogaducha z Ninja. A wieczorem na odpust
do babci jechałam. Jejku nigdy nie byłam na takiej uroczystej mszy w tym
kościele. Widać, że nowy proboszcz. Nawet orkiestra i pochodnie były. Przy
okazji mega smaczna kolacja w gronie rodzinnym. Tak jak ostatnio cały kurczak
był zarezerwowany dla mnie. Nie w sposób się oprzeć. Tak jak babcia, nikt nie
umie ich przyrządzić... i tak dzień zleciał, ale boli mnie też to trochę, bo
nie mam czasu kiedy pogadać z Sebixem. Strasznie za nim tęsknię. Tak bardzo
pragnę się z nim zobaczyć. Już nie wytrzymuje bez niego.
Dzisiaj akurat
wychodziliśmy równo na autobusy, z tą różnicą, że Sebix miał bliżej. Niestety
musiał czekać, bo rogatki były opuszczone, gdy pociąg towarowy jechał.
Ja zwykle igrał z ogniem. By zdążyć na uczelnie, a ma 2 autobusy, nie mógł czekać,
aż się podniosą. Spojrzał w prawo, w lewo i biegł. Zdążył. Co prawda miał tylko
45 minut zajęć, ale na nich też musiał być. Mamy weekend. By to uczcić poszedł
oczywiście na siłownię robić to, co kocha. Następnie udał się do hurtowni po
odbiór suplementów i sterydów dla kumpli i wybrał się na obiad. Dzisiaj na bogato. Jego
zadaniem na popołudnie było ułożenie diet dla 3 osób. Czasami trochę mi
przykro, że treningów dla mnie nie może układać. Szkoda. No, ale przecież jak
są takie zasady, to nie można ich łamać. Tradycyjnie kolejny był relaks, a
wieczorem impreza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz